Są takie miejsca na świecie, które poprzez swoją tajemniczość jawią się w naszych głowach jako nieosiągalne. Tak jest i z Nordkappem – Przylądkiem Północnym, najdalej wysuniętym miejscem kontynentalnej Europy, do którego można dotrzeć „suchą stopą”. Piękne i dzikie krajobrazy Norwegii, „Lofockie tropiki” w kręgu polarnym, bezludne i bezkresne tereny Laponii ze stadami reniferów i domem świętego Mikołaja, dni polarne z niekończącymi się zachodami słońca – to wszystko można zobaczyć w tej relacji, na którą zapraszam. Mam cichą nadzieję, że sprawię, że znajdzie się przynajmniej jedna osoba, która postanowi zobaczyć to piękno na własne oczy, wybierając się w swoją podróż życia.
Inspiratorem tej wyprawy był mój przyjaciel Sławek, który po nieszczęśliwym wypadku, mając niedowład czterokończynowy przekonał mnie, że marzenia są po to żeby je spełniać, a problemy, żeby je pokonywać i że jesteśmy w stanie tam dotrzeć. To było również i moje marzenie, ale wydawało mi się, że nie do spełnienia. Podpięliśmy więc do naszych leciwych aut przyczepy i zabraliśmy nasze rodziny tam, gdzie żyją renifery. Postanowiliśmy pojechać w nieznane.
Wyprawa trwała 30 dni. Przejechaliśmy około 10 000 km. Trasa przebiegała przez następujące państwa: Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Norwegia, Szwecja, Dania, Niemcy. Na mapie została zaznaczona trasa przejazdu wraz z wybranymi najciekawszymi miejscami.
- Troki
- Zatoka Ryska
- Tallin
- Helsinki
- Porvoo
- Zatoka Botnicka
- Napapiiri – wioska św. Mikołaja
- Laponia – Jezioro Inari
- Nordkapp
- Alpy Lyngen
- Archipelag Lofoty
- Trondheim
- Ściana Trolli, Drabina Trolli
- Oslo
1
Troki – Litwa
Troki to miasto na Pojezierzu Wileńskim. Największą atrakcją jest zamek położony na jeziorze Galwe, który został wzniesiony w XIV–V w. przez wielkiego księcia litewskiego Kiejstuta i jego syna Witolda. Obecnie zamek jest rekonstrukcją z drugiej połowy XX wieku, jednak warto odwiedzić to miejsce szczególnie ze względu na urokliwe położenie na jednej z trzech wysp. Oprócz Troków warto zwiedzić Wilno i Kowno. Ponieważ miasta te dopiero co podziwialiśmy na ostatnie wspólnej wyprawie na Litwę tym razem je ominęliśmy jadąc dalej w nieznane.
2
Zatoka Ryska – Łotwa
Morze Bałtyckie na Litwie, Łotwie i Estonii nie przypomina naszego bardzo zatłoczonego Bałtyku. Nawet w sezonie można spotkać wiele bezludnych plaż, które nie odbiegają urokiem od naszych polskich. Ponieważ obawialiśmy się niższych temperatur w skandynawskiej części Bałtyku, postanowiliśmy się nacieszyć morzem jak tylko się da, zatrzymując się zarówno na noclegi, jak i na krótkie przerwy w najbardziej urokliwych miejscach. Mieliśmy wykupione bilety na prom w Tallinie, więc bez pospiechu korzystaliśmy z uroków kąpieli. Poświęciliśmy również ten czas na opanowanie reguł karawaningu, dotarcie i obsługę sprzętu. Dla mnie osobiście były to pierwsze doświadczenia w obsłudze przyczepy. Stopniowo jednak nabieraliśmy doświadczenia.
3
Tallin – Estonia
Stolica Estonii, jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych miast w Europie. Zachwycająca starówka wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Mieszkaliśmy w porcie, jeden z nietypowych campingów na naszej trasie, gdzie budził nas krzyk mew, a zasypialiśmy z odgłosem falowania morza o burty jachtów. To również cały kompleks sportowy zbudowany na igrzyska w 1980 roku, gdzie rozgrywane były konkurencje wodne.
Starówka Tallina składa się z Dolnego i Górnego Miasta. Górne Miasto tzw. Toompea to miejsce bardzo ważne dla Estończyków. Tu zapadały najważniejsze decyzje dotyczące zarówno miasta jak i całego kraju. Jest tu kilka punktów widokowych skąd można podziwiać panoramę miasta. Znajduje się tutaj Zamek Toompea z zachowanymi fragmentami murów oraz wieżą zwaną Długim Hermanem (Pikk Hermann). Obecnie zamek jest siedzibą parlamentu estońskiego.
W południowej części wzgórza znajduje się Sobór Aleksandra Newskiego, pełna przepychu cerkiew z końca XIX w.
Dolne Miasto to miejsce, które tętni życiem przez całą prawie dobę. Na Placu Ratuszowym i w uliczkach do niego przylegających pełno jest restauracji i kawiarni, w których można na chwilę odpocząć.
Dolne Miasto to nie tylko Plac Ratuszowy. To również gotyckie kościoły, kolorowe kamienice oraz mury miejskie z basztami, które do dzisiejszych czasów zachowały swoją obronną gotowość.
Jedną z bardziej urokliwych uliczek starego miasta jest pasaż św. Katarzyny (Katarina kaik), gdzie znajdują się winiarnie, warsztaty połączone z galeriami gdzie można przyjrzeć się jak powstają małe rękodzieła, garnki, witraże itp.
Warto tez poszukać Dom Bractwa Czarnogłowych. Było to stowarzyszenie, które od początku XIV w. zrzeszało bogatych ale nieżonatych obywateli miasta. Niezwykle oryginalne są drzwi wejściowe zdobione herbem z głową Murzyna oraz misternie wykonanymi zdobieniami.
Jeśli ktoś zapragnie odpocząć od zgiełku miasta koniecznie musi zwiedzić kompleks parkowy z barokowym pałacem Kadriorg.
Jeśli to nie wystarczy można jeszcze udać się do ogrodu botanicznego gdzie zieleni jest pod dostatkiem.
Długie spacery wąskimi urokliwymi uliczkami Dolnego i Górnego Miasta, wiele atrakcji i zabytków, sprawiły, że kilka dni, które tam spędziliśmy były wypełnione do ostatniej chwili.
Szczególnie piękne zachody słońca, które trwały znacznie dłużej uświadamiały nam, że zbliżamy się ku północnym krańcom Ziemi, gdzie noc jest coraz krótsza.
4
Helsinki – Finlandia
Helsinki zwane przez Finów „Córką Bałtyku” są najdalej na północ wysuniętą stolicą kontynentalnej Europy. Jest otoczona przez wodę z trzech stron. W okolicy znajduje się około 350 wysp. Wielkie Helsinki, do których należą miasta Espoo i Vantaa to najbardziej zurbanizowana część Finlandii, w której mieszka ponad milion mieszkańców. Helsinki mają niską zabudowę, a jednym z nielicznych obiektów widocznych już z dopływającego do brzegu promu jest Sobór Uspieński (jedna z największych świątyń prawosławnych) oraz luterańska Katedra Tuomiokirkko, do której wiodą wysokie schody będące ulubionym miejscem spotkać mieszkańców i turystów. Ze schodów rozpościera się widok na Plac Sanecki z pomnikiem cara Aleksandra II.
W Helsinkach przytrafiła się pierwsza awaria w postaci „kapcia”. Dlatego też część czasu przeznaczonego na zwiedzanie poświęciliśmy na szukanie ogumienia, co jak później się okazało, nie było łatwym zadaniem ze względu na brak opon w takim rozmiarze, jakie potrzebowało moje autko. W efekcie końcowym zakupiliśmy komplet dwóch innych nowych opon i porządnie już wyposażeni w zapasowe ogumienie wyruszyliśmy w długą podróż po finlandzkiej ziemi. Drogi w Finlandii jak i w całej Skandynawii należą do jednych z lepszych w Europie. Nie to co w opuszczonej Łotwie czy też Estonii, gdzie ciągłe remonty dróg opóźniały i utrudniały podróż, zwiększając ryzyko awarii zawieszenia. Jadąc przez Finlandię pierwszy raz usłyszałem w nawigacji „400km prosto”. Nie dość, że drogi są proste, to jeszcze jedzie się jak po stole bez większych podjazdów.
Zanim zdążyliśmy wjechać w głąb lądu postanowiliśmy się zatrzymać w urokliwym miasteczku – Porvoo
5
Porvoo – Finlandia
Drugie z najstarszych miast Finlandii założone w 1346 roku. Jedno z najładniejszych w kraju. Drewniana zabudowa starówki z XVIII wieku uchodzi za prawdziwy skarb fińskiej architektury. Miasto wielokrotnie niszczone przez Duńczyków, Szwedów i Rosjan, jednak największe zniszczenia spowodował pożar, który wywołała jedna z gospodyń podczas gotowania zupy rybnej w 1760 roku. Ciężko było opuścić to miejsce, jednak osobiście przyznam, że nie mogłem się doczekać kiedy wjedziemy do tajemniczej krainy zwanej Laponią.
6
Zatoka Botnicka – Finlandia
Z Porvoo pojechaliśmy wprost na północ przez Pojezierze Fińskie. Niesamowite krajobrazy tysiąca jezior, a każde z nich zachęcało do postoju i spędzenia kolejnego noclegu. Niestety mieliśmy świadomość ogromu kilometrów, które jeszcze są przed nami i trzeba było dzienną „porcję” kilometrów przejechać, a wychodziło średnio około 350km/dzień. Czułem jednak, że każdego z mijanych miejsc nie traciłem bezpowrotnie. Wierzyłem, że kiedyś będzie jeszcze mi dane tu wrócić i tak też się stało gdy pojechaliśmy w 2015 roku dookoła Bałtyku. Ale nie wyprzedzajmy faktów.
Przed nami zaczarowana lapońska kraina.
Laponia… nie wiem, co jest w tym słowie, że jak za sprawą magicznej różdżki wszystko wygląda inaczej… i lasy, i rzeki, i wszystko, co jest wokół. Może to bezkresne dzikie tereny, których coraz mniej. Może świadomość, że za zakrętem będzie stało stado reniferów. Jedno jest pewne dla mnie: mało które słowo wprawia mnie w taki zachwyt.
Dojechaliśmy do północnych wybrzeży Bałtyku, a dokładnie do Zatoki Botnickiej.
Wysoka temperatura nie dała odczuć, że jesteśmy już w pobliżu kręgu polarnego. Kolejne spokojne i bezludne plaże zachęcały do kąpieli, a coraz dłuższe dni do kontynuacji podróży i szukania coraz piękniejszych krajobrazów. I tak dojechaliśmy do Świętego Mikołaja ;-).
7
Napapiiri – Finlandia
Napapiiri to mała wioska w pobliżu Rovaniemi – stolicy lapońskiej krainy. Miejsce, w którym symbolicznie zaznaczona jest linia koła podbiegunowego przechodząca dokładnie przez plac św. Mikołaja.
Spotkanie ze św. Mikołajem powoduje, że przez chwilę stajemy się znów dziećmi. Miałem ochotę wypomnieć Mikołajowi te wszystkie kalesony, które otrzymywałem w prezentach dawnymi czasy, jednak odświętna atmosfera powstrzymała mnie od złośliwych uwag. Miejsce polecane do odwiedzin dla tych, co powątpiewają w istnienie św. Mikołaja.
To naprawdę zaczarowane miejsce szczególnie wieczorem, gdy w głośnikach słychać kolędy i nie ma już odwiedzających tłumów. A o takiej porze udało nam się pierwszy raz zawitać w to miejsce dzięki czemu, jego magia pozostała już w nas na zawsze.
8
Laponia – Finlandia
Laponia jest ostatnią z dzikich krain w Europie. Można powiedzieć bezludna, gdyż średnie zaludnienie wynosi 2 ludzi/km2. Pierwsza droga asfaltowa do Inari powstała dopiero w 1927 roku. W Laponii znajduje się wiele parków narodowych i setki kilometrów szlaków turystycznych. Na drogach można spotkać częściej renifery niż ludzi.
Podczas naszej wyprawy naliczyliśmy setki reniferów w stadach po kilka osobników. Z tego powodu najbezpieczniej jest się poruszać po Laponii za dnia, ponieważ renifery często blokują drogę, nie robiąc sobie nic z poruszających się aut, pokazując intruzom na każdym kroku, że to one są mieszkańcami tej krainy.
Mimo że w krainę lapońską wjechaliśmy już kilkaset kilometrów wcześniej, jednak jej magię czuć bardziej im bliżej północy. Jezioro Inari, przy którym się zatrzymaliśmy jest jednym z większych w Europie. Tu dopiero poczułem różnicę, gdy zachodzące Słońce poruszało się wzdłuż horyzontu, przez co zjawisko to trwało bardzo długo i mogłem bez pośpiechu zmieniać obiektywy w aparacie.
To tu poczułem dzikość lapońskiej krainy, gdy wyszedłem na długi spacer po lapońskim lesie i gdy udało mi się spotkać renifery. To zupełnie inne uczucie jeśli się je widzi na drodze co kilkanaście kilometrów. Miałem szczęście, że udało mi się je spotkać.
Saamowie – mieszkańcy Laponii są jedną z najstarszych grup etnicznych w Europie. Większość z nich żyje w północnej Norwegii, Szwecji, Finlandii oraz na Półwyspie Kolskim w Rosji. Saamów jest około 70 000. Większość z nich posługuje się dialektem „sami-północnym”. Przed laty wielu z nich utrzymywało się z myślistwa i rybołówstwa. Współcześnie utrzymują się również z turystyki, sprzedając rękodzieła, które muszą być opatrzone specjalnym certyfikatem. Saamowie dbają o tradycję, jednak czasami można zauważyć nowoczesne trendy i wpływ cywilizacji, któremu skutecznie przez lata się opierali.
9
Nordkapp – Norwegia
Po wjechaniu do Norwegii drogi stały się węższe i pojawiło się wiele podjazdów, co znacznie wydłużyło czas podróży. Widoki, jakie się pojawiły były z kategorii zapierających dech w piersi… zupełnie odmienne od krajobrazów Laponii. Zapewne brakowało mi gór. Po przejechaniu podmorskiego tunelu, kiedy to byłem przekonany, że tam zostanę, gdyż przy podjeździe brakowało mi biegu 0-wego, puściły emocje. Po wyjechaniu na powierzchnię rozpoczęła się niesamowita gra świateł…mgły, góry i morze.
Konieczność prowadzenie auta i brak możliwości zatrzymania się w trakcie ostrych podjazdów (z przyczepą mógłbym już nie wystartować) sprawiło, że poczułem ogromną stratę tych zdjęć, których zrobić nie mogłem, gdyż kadrowałem je tylko w myślach. Przyznam się, że pierwszy raz czułem się źle z zazdrości, gdy moja żona robiła zdjęcia moim aparatem, a ja musiałem trzymać kierownicę.
Nordkapp – Przylądek Północny znajduje się na wyspie Mageroya. Jest północnym końcem kontynentalnej Europy. Na wyspę można się przedostać płatnym tunelem. Nad kilkusetmetrową zerwą stoi symboliczny globus.
Miejsce to można nazwać najdalej wysuniętym na północ punktem, do którego można dojechać samochodem. Prawdziwy koniec kontynentu znajduje się kilka kilometrów dalej, na końcu cypla Knivskjellodden, do którego można dojść tylko pieszo.
Na Nordkappie znajduje się Ośrodek Przylądka Północnego, w którym mieści się wiele atrakcji – począwszy od sklepów z pamiątkami, przez pocztę, a skończywszy na sali kinowej, w której można obejrzeć film o najciekawszych rejonach Norwegii. Nie można przejść obojętnie obok pomnika Dzieci Ziemi, który został stworzony z kamiennych kół przez siedmioro dzieci ze wszystkich kontynentów. Symbolizuje on nadzieje, przyjaźń, szczęście i współpracę ponad granicami dzielącymi kraje.
Na Nordkappie można w pełni odczuć wpływ dnia polarnego. Tu słońce w okresie letnim nie zachodzi, odbijając się od horyzontu i zataczając niewielki okrąg na nieboskłonie. „Złota godzina” trwa tu zatem dłużej, dzięki czemu ktoś, kto pasjonuje się fotografia nie myśli o spaniu.
Na płaskowyżu można spotkać renifery, które potęgują uczucie przebywania w magicznym miejscu. Tu chciałoby się pozostać na dłużej.
10
Alpy Lyngen – Norwegia
Opuszczając Przylądek Północny, czuliśmy, że czeka nas technicznie trudniejsza droga w porównaniu z finlandzkimi równinami. Miałem jeszcze w pamięci trudności z wjazdem podmorskim tunelem, gdy na „jedynce” pokonywałem ostatni kilometr. W drodze powrotnej z Nordkappu tunel pokonałem już bez większych problemów. Powoli zacząłem się uczyć techniki pokonywania wzniesień, mając podpiętą przyczepę. Już sam wyjazd z tunelu, kiedy to zatrzymało nas na dłużej stado reniferów, był przedsmakiem tego, co nas miało czekać.
Całą trasę północnej Norwegii mógłbym przyrównać do drogi poprowadzonej centralnie przez Tatry Wysokie. Norwedzy nie mają innego wyjścia jak tylko przez góry prowadzić kręte drogi, a tam gdzie się nie da – kopać tunele. Pejzaż nie był na szczęście monotonny, od czasu do czasu przejeżdżało się przez niższe górki typu naszych Pienin, ale niekiedy zdarzyło się obserwować spływające lodowce z wysokich szczytów.
Pierwszy ważny postój mieliśmy tuż u podnóża Alp Lyngen, leżących na wschód od Tromso, w części Norwegii zwanej daleką północą. Góry te należą do najbardziej dzikich w Norwegii. Rozciągają się wzdłuż fiordu Lyngenfiord. Mimo że osiągają wysokość zaledwie 2000 m n.p.m. widać wyraźnie ich potęgę, gdyż zerwy biorą początek dokładnie z poziomu morza. Na wielu wierzchołkach bielą się lodowce, które potwierdzają majestat tych gór. Mogliśmy pierwszy raz w życiu zobaczyć na własne oczy przypływy i odpływy morskie, a szczególnie dynamikę tego zjawiska.
Przejeżdżając przez słabo zaludnione tereny, można podziwiać typową norweską architekturę. Dawniej wiejskie chaty najczęściej pokrywała trawa. Sposób ten pochodzi z czasu wikingów. Obecnie znów wraca do łask.
Na zielonych dachach można spotkać pasące się zwierzęta – naturalne kosiarki.
11
Archipelag Lofoty – Norwegia
Następny dłuższy postój to Archipelag Lofoty, odchodzący na poziomie Narwiku. Kiedy wjeżdżaliśmy na pierwszą wyspę archipelagu zobaczyłem, że przewodnik nie kłamał i to, co było napisane jest prawdą. Miałem najnormalniej w świecie ochotę zostać tu na zawsze, widząc formacje skalne wyrastające wprost z morza – istny raj.
Archipelag składa się z siedmiu wysp o łącznej powierzchni 1227 km², zamieszkałych przez ok. 24,5 tys. mieszkańców. Przez górzyste wyspy, połączone niewielkimi mostami, prowadzi droga o długości 170 km kończąca się w osadzie Å (ostatnia litera w norweskim alfabecie).
Jadąc drogą można podziwiać zapierające dech w piersiach widoki. Strzeliste szczyty wyrastające prosto z morza, piaszczyste plaże, rafy koralowe w krystalicznie czystych wodach zatok. To wszystko sprawia, że człowiek czuje, że znalazł się w miejscu niezwykłym.
Lofoty znajdują się w kręgu polarnym, a mimo to można spotkać tu krajobrazy wyjęte prosto z tropików. Białe plaże, turkusowy kolor oceanu i wszystko to w objęciach gór. Ciepły prąd Golfsztrom powoduje, że temperatury w lecie sięgają nawet do 20C i śmiało można zażywać kąpieli w magicznych zatoczkach.
Skaliste wyspy są wymarzonym miejscem dla miłośników górskich wędrówek. Tutejsze trasy należą do najbardziej widowiskowych w całej Norwegii, prowadzą wśród górskich jezior na najwyższe szczyty sięgające ponad 1000 m n.p.m.
Turyści przebywający na archipelagu mogą skorzystać z szeregu rejsów organizowanych w sezonie. Jednym z nich jest rejs w pobliże największego na świecie wiru wodnego maelstrom, tworzącego się dwa razy dziennie pomiędzy Vestfiordem a Morzem Norweskim. Wizja wiru zdolnego pochłonąć wszystko była tak sugestywna, że w średniowieczu nanoszono go nawet na mapy jako przestroga dla żeglarzy. Potężny maelstrom pojawił się również w powieści Juliusza Verne’a i w książce Edgara Allana Poe. Miłośnicy fauny popłyną chętnie w rejs by zobaczyć delfiny i orki lub też będą podziwiać największą w Norwegii (1/4 ptasiej populacji tego kraju) kolonię ptaków na wyspie Røst.
W skalistych zatoczkach ukryte są kolorowe rybackie osady, nadając temu miejscu niespotykany klimat. Nieodzownym elementem krajobrazu Lofotów są malowane na czerwono chatki zwane rorbu. Budowano je już od XII wieku jako domki dla rybaków, którzy wcześniej musieli spać pod odwróconymi do góry dnem łódkami. Dziś większość z nich to domki przystosowane dla turystów.
Lofoty od stuleci stanowią centrum połowu dorszy. W wielu miejscowościach widać charakterystyczne drewniane rusztowania, które służą do suszenia dorszy, tzw. sztokfiszy. Powietrze w tym rejonie jest niepowtarzalne. Nie jest zbyt suche i chłodne, a co najważniejsze jest odpowiednio słone. W trakcie procesu suszenia ryby tracą znacznie na wadze, zachowując przy tym wszystkie cenne wartości odżywcze, a przy odpowiednim magazynowaniu nie tracą świeżości przez lata. W wielu miejscach na świecie próbowano suszyć ryby w ten sposób, jednak nigdzie się nie udało. Właściwości suszonych dorszy doceniali już wikingowie, zabierając je na swoje długie wyprawy.
Dopiero na miejscu stwierdziliśmy, że wracając ponownie przez Lofoty czeka nas przeprawa promowa poniżej Narwiku. Tam bowiem urywa się arktyczna autostrada E06 biegnąca z północy na południe Norwegii. Ponieważ Narwik zwiedziliśmy przed wjazdem na archipelag, postanowiliśmy popłynąć prosto z Lofotów na „drugi brzeg” w poprzek Vestfiordu. Rejs miedzy wyspami archipelagu był niezapomniana przygodą, a widoki zapierające dech.
Lofoty należą do miejsc, z których ciężko wyjechać i człowiek obiecuje sobie, że tu jeszcze kiedyś wróci. Obawialiśmy się następnego „odcinka” o długości prawie 1000 km prowadzącego przez dzikie tereny Gór Skandynawskich, a kończącego się w Trondheim. Ta część Norwegii zwana Nordland, jest dla turystów podążających od południa, bramą do północnej Norwegii i stanowi często barierę psychologiczną. Niektórzy jadąc z południa, ze względu na dzikość tych terenów, kończą bowiem wycieczkę w Trondheim i nie podejmują ryzyka dalszej wyprawy. Nam się jednak udało…
12
Trondheim – Norwegia
Trondheim trzecie po Oslo i Bergen największe miasto Norwegii. Założone w 997 roku było przez długi czas stolicą kraju. Znakiem rozpoznawczym skandynawskiej architektury jest charakterystyczna drewniana zabudowa w pastelowych kolorach. Dawnymi czasy kolor domu był wyznacznikiem statusu ich mieszkańców. Domy malowano na biało lub angielską czerwień. Tani czerwony barwnik był powszechnie dostępny. Droższą białą farbę stosowano do malowania detali i okien. Bogatsi mieszkańcy malowali natomiast na biało całe domy. Szczególnie jest to widoczne gdy zwiedza się zabytkowe magazyny nad rzeką Nidelvą.
Ważnym punktem zwiedzania miasta jest średniowieczna katedra Nidaros wzniesiona na cześć Olafa II, patrona Norwegii ogłoszonego później świętym. Dla Norwegów Trondheim (dawniej zwane Nidaros, Trondhjem) jak i katedra Nidaros, jest jak dla Polaków Kraków i Katedra na Wawelu.
Idąc wzdłuż rzeki Nidelvy, dojdzie się do mostu Gamle Bybro zwanego również „Bramą Szczęścia„, będącym po katedrze drugim symbolem miasta. Całe miasto jest bardzo bogate w atrakcje, których poznanie wymagałoby pozostania w tym miejscu na dłużej, jednakże celem naszej wyprawy było poznanie jak największej liczby miejsc, dlatego pojechaliśmy dalej.
Po opuszczeniu Trondheim i zbliżaniu się do stolicy cywilizacja była coraz bardziej odczuwalna. Nim jednak tam dojechaliśmy czekała nas przygoda w górach trolli.
13
Ściana Trolli, Drabina Trolli – Fiordy Zachodnie – Norwegia
Trollveggen – Ściana Trolli to jedna z największych norweskich ścian mierząca około 1300 metrów. W latach 1970 – 1980 stała się miejscem podboju polskich wspinaczy, którzy właśnie tutaj pokazali światu, że w zimowej wspinaczce nie mają sobie równych i zasługują bezsprzecznie na miano „lodowych wojowników”. Miałem to szczęście nocować na tym samym kempingu, co ci moi bohaterowie, dzięki którym rozpocząłem moją przygodę z górami. Gdy przed laty zaczytywałem się w książkach poświęconych zdobywaniu tej ściany, miałem marzenie, by kiedyś ją zobaczyć na własne oczy i poczuć jej majestat. Tak też się stało… moje marzenie się spełniło.
Jedną z największych atrakcji w tym rejonie jest też Trollstigen – Droga Trolli zwana również Drabiną Trolli. Droga ta powstała w 1836 roku. Tworzą ją kręte zakosy o nachyleniu do 12%, wznosząc się na wysokość 850m n.p.m., przez co z podnóża doliny przypomina drabinę. Przecinają ją wielkie wodospady, a największy z nich to Stigfossen, spadający z wysokości 180 metrów. U podnóża znajduje się jedyny na świecie znak „Uwaga trolle”, przy którym należało zrobić sobie zdjęcie.
Wśród wielu atrakcyjnych miejsc warte zwiedzenia jest również miasteczko Alesund, które po pożarze w 1904 roku zostało odbudowane w secesyjnym stylu. Wstąpić należy również do Parku Oceanu Atlantyckiego– jednego z największych oceanariów w Europie.
Niestety pogoda norweska uległa pogorszeniu. Ciągłe opady deszczu, jak i zbliżający się koniec wyprawy sprawił, że po kilku dniach postanowiliśmy pojechać dalej. Wiedzieliśmy, że ten rejon jest już bardziej dostępny i tutaj z pewnością nie jesteśmy ostatni raz (co zresztą okazało się w przyszłości prawdą). Przed nami stolica Norwegii – Oslo.
14
Oslo – Norwegia
Gdy dojeżdżaliśmy do Oslo, poczuliśmy bliskość końca naszej podróży. To dziwne uczucie, bowiem będąc w Polsce, Oslo wydaje się bardzo odległym zakątkiem Europy. Jednak mieliśmy wówczas za sobą kilka tysięcy przejechanych kilometrów, przez bardzo dzikie i odległe zakątki, i myślę, że to było powodem poczucia ulgi, jak i świadomość, że zatrzymamy się na nocleg u naszej rodziny.
Oslo to miasto, w którym nie można się nudzić ze względu na mnogość atrakcji. Można rozpocząć zwiedzanie od centrum miasta, spacerując np. wzdłuż głównej ulicy Karl Johans Gate, gdzie kwitnie życie miasta. Tu też można zwiedzić Pałac Królewski lub przynajmniej być świadkiem zmiany warty. W centrum przy głównym porcie znajduje się twierdza Akershus, będąca popularnym terenem rekreacyjnym oraz miejscem licznych koncertów.
Wiele atrakcji czeka na półwyspie Bygdoy, do którego można dopłynąć również kursującym bardzo często statkiem. Na półwyspie znajduje się Muzeum Kon-Tiki, poświęcone wyprawie Thora Heyerdahla, który przepłynął z Peru do Polinezji na tratwie wykonanej z balsy bez użycia gwoździ, udowodniając, że Polinezja została zaludniona przez mieszkańców Ameryki a nie Azji, jak wcześniej sądzono.
Należy również wstąpić do Muzeum Fram poświęconego norweskiemu szkunerowi, biorącemu udział w najważniejszych norweskich ekspedycjach polarnych. Na tym statku pływał zarówno Fridtjof Nansen, Roald Amundsen jak i Otto Sverdrup.
Kolejna atrakcją jest Muzeum Łodzi Wikingów, gdzie można spotkać się z odległą historią tego kraju. Można obejrzeć tam nie tylko łodzie pierwszych mieszkańców, ale również wiele innych przedmiotów ich codziennego użytku.
W Norweskim Muzeum Ludowym, jednym z największych w Europie skansenów, można na chwilę cofnąć się w czasie, spacerując wąskimi uliczkami wzdłuż zabytkowych domostw, zarówno miast jak i wsi. Latem skansen ożywa. W warsztatach wre praca, po wiejskich zagrodach biegają zwierzęta, „mieszkańcy” chodzą przebrani w stare ludowe stroje.
To tu można dokładnie obejrzeć starą norweską architekturę, domy z trawnikami na dachach, jak i kościoły typu stav – Stavkyrke. Są najstarszymi zachowanymi drewnianymi budowlami na świecie. Niektóre pochodzą z okresu XI-XIII w. Nazwa pochodzi od zastosowanych w konstrukcji słupów nośnych – stav. Spadziste, wielokrotnie łamane dachy są w większości pokryte gontem, przypominającym smoczą łuskę.
Warto jeszcze wstąpić do Muzeum Muncha i zapoznać się z twórczością tego norweskiego malarza. Najsłynniejszy obraz „Krzyk” po kradzieży szczęśliwie został odnaleziony i po renowacji wciąż cieszy oko zwiedzających.
Zwiedzając Oslo warto posiadać wykupione całodobowe bilety, które upoważniają do podróżowania wszystkimi środkami lokomocji, jak i umożliwiają wstęp do większości muzeów.
Po Oslo zwiedziliśmy jeszcze kilka ciekawych miejsc znajdujących się na naszej trasie powrotnej, jednakże ich bliskość i dostępność sprawiła, że pominąłem je w mojej relacji i tak już obszernej.
To była trudna wyprawa wymagająca od uczestników dyscypliny, bowiem w każdym odwiedzanym miejscu chciałoby się zostać dłużej, a trzeba było zawsze jechać dalej. Mimo że wyprawa trwała prawie miesiąc przejechaliśmy ponad 9000 kilometrów co sprawiło, że średnia była około 300km/dzień. Każdy dłuższy postój wymagał nadrobienia dystansu. Potraktowaliśmy tę wyprawę jako rekonesans. Teraz wiemy, gdzie wato się wybrać.
Dziękuję jeszcze raz wszystkim uczestnikom wyprawy. Sławkowi, który był inspiratorem tej wyprawy, który dzielnie pokonywał swoje słabości wynikające z niepełnosprawności, jego żonie Ani i córkom Basi, Kasi i Izie. Oczywiście mojej rodzince również, żonie Izie i synom Wojtkowi i Krzyśkowi. Mam nadzieję, że ta wyprawa pozostanie w nas na całe życie. Skoro po tylu latach wciąż trwa w pamięci, to z pewnością będzie żywa i przez następne.
Fotorelację z wyprawy można również oglądnąć na stronie: „Wyprawa na Nordkapp”
oraz w postaci prezentacji:
Wyprawa na Nordkapp:Troki – Wilno – Kowno – Zatoka Ryska – Tallinn
Wyprawa na Nordkapp:Helsinki – Zatoka Botnicka – Laponia(Napapiiri,Inari) – Nordkapp
Wyprawa na Nordkapp: Nordkapp – Alta – Alpy Lyngen – Narwik – Lofoty
Wyprawa na Nordkapp: Lofoty – Trondheim – Sciana i Drabina Trolli
Wyprawa na Nordkapp: Alesund – Oslo – Kopenhaga – Schwerin – Poczdam
piękna norweskich krajobrazów można dodatkowo zakosztować oglądając poniższe prezentację…zapraszam
W kraju fiordów
W Domu Olbrzymów
W mroźnej Norwegii