Jerozolima zawsze była w naszych planach, ale tych bardziej odległych. Pewnego poranka moja żona przyznała się do snu, w którym nasi przyjaciele zadzwonili z pytaniem: Czy lecimy z nimi w podróż? Przeważnie raz do roku takie pytanie pada, ale zawsze odmawiam ze względu na terminy, wypadające głównie w najgorętszy dla mnie okres w pracy. Informację o śnie skwitowałem uśmiechem. Jakie było moje zdziwienie, gdy wieczorem zadzwoniła przyjaciółka z pytaniem… no właśnie, jakim? Chyba nie muszę już tego pisać. Wiedziałem, że proroczy sen żony jest bardzo poważnym argumentem, aby tym razem zgodzić się na podróż szczególnie, że propozycja dotyczyła Jerozolimy. Dodatkową zachętą były niskie ceny, zarówno biletów lotniczych, jak i noclegu położonego blisko Starego Miasta. Tym razem marudziłem krócej niż dotychczas i stanowczo powiedziałem „tak”. Ruszyła więc cała machina związana z rezerwacjami i opłatami. Za to jestem wdzięczny naszym przyjaciołom Lucynie i Pawłowi, ponieważ nasz styl podróżowania jest zgoła odmienny – żadnych rezerwacji, żadnych szczegółowych planów i terminów.
Pech chciał, że po dokonaniu wszelkich opłat zaczęły do nas dochodzić niepokojące informacje o zaostrzonej sytuacji między Izraelem i Palestyną z powodu zamachów. Pół roku wcześniej, po powrocie z wakacji, podjąłem decyzję, że nie będę włączał już telewizora. Dlatego też zgadzając się na wylot, byłem w błogiej nieświadomości. Mój brat przysyłał mi filmiki jak skutecznie działa izraelski „parasol ochronny” niweczący palestyńskie próby bombardowania Izraela. Przyjąłem to za dobry omen. Skoro parasol jest skuteczny to czego się obawiać? Może jedynie tego, że jak zawsze zabieram ze sobą moją całą rodzinę i chciałbym zapewnić im bezpieczeństwo. Na szczęście kilkoro naszych znajomych dopiero co wróciło z Izraela lub jeszcze w nim przebywało i wysyłali uspokajające informacje. Może wyprzedzę tutaj fakty i przyznam, że mieli rację. Myśmy też wywieźli z pobytu w Izraelu same pozytywne wspomnienia oraz to, że decyzja o pozbyciu się tv była bardzo rozsądna, ponieważ jak zawsze większość przekazywanych informacji jest naciągana i niekiedy fałszywa (jak to z propagandą często bywa). Jedynie wykupując ubezpieczenie, na wszelki wypadek dołączyłem tzw. klauzulę od niespodziewanej wojny lub ataku terrorystycznego. Niektóre bowiem ubezpieczenia nie są ważne w miejscach, gdzie MSZ ostrzega przed ewentualnym zagrożeniem. Warto poczytać małe literki w polisie zanim się okaże, że wykupione ubezpieczenie nie jest ważne.
Przeważnie nasze podróżowanie trwa kilka tygodni, nieśpiesznie się przemieszczamy z jednego miejsca w drugie, czytając niekiedy przewodnik tuż przed nadchodzącym kolejnym dniem. Tym razem było inaczej. Mieliśmy do dyspozycji kilka dni, więc trzeba było się lepiej przygotować. Uzbierać jak najwięcej informacji tak, aby było można korzystać z nich podczas zwiedzania, chociażby z pomocą komórki bez konieczności włączania internetu, który w tym kraju jest poza naszym zasięgiem cenowym. Oczywiście wi-fi jak wszędzie też jest i tu, tyle że ciężko z niego korzystać podczas wędrowania ulicami Jerozolimy. Ostatecznie i tak skończyło się na zakupie podręcznego przewodnika.
Po ułożeniu planu zwiedzania jedynym naszym problemem stała się niepewność dotycząca tego jak przedostaniemy się z lotniska im. Dawida Ben Guriona, który znajduje się niedaleko Tel-Awiwu, do Jerozolimy oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów. Nasz samolot miał planowy przylot godzinę przed odjazdem ostatniego pociągu. Biorąc pod uwagę informacje o bardzo skomplikowanych i czasochłonnych procedurach odprawowych w celu pozyskania wizy, mogliśmy przypuszczać, że godzina może nie wystarczyć i istnieje duże prawdopodobieństwo, że trzeba będzie skorzystać z innego środka lokomocji niż szybka kolej. Dowiedzieliśmy się, że oprócz pociągu można dojechać autobusem z przesiadką, ale ostatni również odjeżdżał w godzinach późno wieczornych. Nie będę tutaj zamęczał Was informacjami jakimi autobusami i gdzie trzeba się przesiąść, aby dojechać do Jerozolimy. W razie konieczności piszcie na maila. Niezależnie o jakiej porze się doleci można liczyć na busy tzw. szeruty prowadzone głównie przez kierowców pochodzenia arabskiego. Koszt przejazdu jest większy bo około 60NIS/os (tzw. szekli izraelskich) co w przybliżeniu odpowiada również 60 PLN. Busy mają tę zaletę, że mogą dowieźć pasażera wprost pod wskazany adres. Minus taki, że trzeba czekać z odjazdem aż szerut zapełni się pasażerami. Szeruty to również jedyny środek lokomocji w czasie szabasu, kiedy przestaje działać cała komunikacja izraelska, a wyznawcy judaizmu mają całkowity zakaz używania wszelkiego rodzaju urządzeń, w szczególności elektroniki. Od piątku po zmierzchu i przez całą sobotę mają się głównie oddawać modlitwie. Nam właśnie dane było wracać w szabas, więc mamy ten temat przećwiczony.
Cały przejazd autem z Rzeszowa na lotnisko w Modlinie, jak i przelot na lotnisko Ben Gurion odbył się bez problemów, mimo że trwało to ponad 10 godzin. Na miejscu okazało się, że procedury związane z wydaniem wizy trwały bardzo krótko. Warto poczytać sobie w internecie o tych procedurach, o zadawanych szczegółowych pytaniach m.in. o cel podróży, gdzie będzie się mieszkać, kto Ci towarzyszy itp. Nam nie zadano żadnego pytania. Możliwe, że dzięki temu, że byliśmy rodziną i zagrożenie jakie sprawialiśmy mieściło się w zakresie numeru 2. Pierwsze numery w całym ciągu numerów (od 1 do 6) wystawiane są i przyklejane na paszporcie i świadczą o stopniu zagrożenia. Im wyższy, tym jesteś bardziej niebezpieczny. Pytania zadawali nam dopiero przy wylocie. Powszechnie wiadomo, że procedury są dłuższe, gdy się opuszcza Izrael…, ale o tym na końcu wpisu.
Całe szczęście wylądowaliśmy na terminalu nr 1 i nie musieliśmy tracić czasu na przejazd pomiędzy nimi. Wiedzieliśmy też, że musimy się śpieszyć. Na próbę zapytaliśmy się napotkanego strażnika jak najszybciej dojechać do Jerozolimy i jakie było nasz zaskoczenie, gdy ów strażnik tak przejął się swoim zadaniem, że wytłumaczył nam wszystko. Nie tylko pokazał gdzie kupić bilety (17NIS/os) ale zaprowadził nas na peron, z którego odjeżdżał pociąg i ze szczerym uśmiechem życzył nam udanego pobytu. Dzięki jego pomocy zdążyliśmy na wcześniejszy pociąg i bez problemu dojechaliśmy na główny dworzec Jerusalem Central Bus Station (JerusalemYitzhakNavon). Okazało się, że nasze mieszkanie jest oddalone zaledwie kilometr od dworca, więc uskuteczniliśmy wieczorny spacer, łapiąc stopniowo klimat miasta.
Epizod z pomocnym strażnikiem to jeden z wielu przykładów przyjaźnie nastawionego do polskich turystów mieszkańca Jerozolimy, których wielu mieliśmy okazję spotkać na swojej drodze. To kolejny przykład, że nie można dawać wiary informacjom przekazywanym nie tylko przez media, ale również przez tzw. „dobrze” zorientowanych w temacie „znawców”, których wiedza głównie ma źródło ze szklanego ekranie czy internetu.
To tyle w ramach wstępu. Czas wyruszyć w miasto.
Jerozolima to tygiel kulturowy i religijny z niespotykaną nigdzie indziej atmosferą, którą tworzą nie tyle zabytki, co głównie zróżnicowana społeczność. Obok siebie mieszkają tutaj wyznawcy trzech wielkich religii monoteistycznych: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. To wszystko sprawia, że Jerozolima potrafi zaczarować każdego, który jest na to otwarty i gotowy wchłonąć swoimi zmysłami przepiękne widoki, orientalne zapachy i dźwięki.
Największe atrakcje Jerozolimy kryją się w obszarze Starego Miasta otoczonego murami, do którego można się dostać przez kilka bram m.in. Bramę Damasceńską (od północy), Bramę Jafy (od zachodu), Bramę Syjońską (od południa) i Bramę św. Szczepana (od wschodu). Mury miejskie powstały w XVI w. na polecenia sułtana Sulejmana Wspaniałego, który chciał ochronić wszystkie święte miejsca Jerozolimy. Stare Miasto składa się z czterech dzielnic: żydowskiej, chrześcijańskiej, muzułmańskiej i ormiańskiej. Każda z nich ma swój niepowtarzalny klimat i swoje zabytki.
To w obrębie murów znajduje się Droga Krzyżowa kończąca się Bazyliką Grobu Świętego, Ściana Płaczu oraz Wzgórze Świątynne z meczetem Al-Aksa oraz Kopułą na Skale, gdzie Abraham miał oddać w ofierze swego syna Izaaka. Wszystkie te miejsca są jedne z najświętszych dla każdej z religii.
Na wschód od murów miejskich znajduje się Góra Oliwna, na której miały miejsce rzeczy ważne dla Chrześcijan. Jest na wierzchołku góry Kopuła Wniebowstąpienia jak i u jej stóp Ogród Oliwny Getsemani, gdzie według wierzeń Chrystus spędził ostatnie godziny swojego życia z apostołami.
W Dolinie Cedronu, głównie na stokach Góry Oliwnej znajduje się najstarszy, największy i najdroższy cmentarz żydowski. Według wierzeń to pochowani tutaj w pierwszej kolejności wezmą udział w Sądzie Ostatecznym, gdy nadejdzie Mesjasz, a tym samym pierwsi dostąpią zbawienia.
Na południe od Starego Miasta, poza murami, znajduje się Góra Syjon, tam najważniejszym miejscem dla chrześcijan jest Wieczernik, w którym według wierzeń Jezus Chrystus spożył wraz z apostołami ostatnią wieczerzę.
Dla chcących poczuć niespotykany klimat sprzed lat warto zapuścić się w uliczki dzielnicy żydowskiej Mea Shearim znajdującej się kilometr na zachód od Starego Miasta. Dzielnice tę zamieszkują ultra ortodoksyjni Żydzi. Życie mieszkańców dzielnicy podporządkowane jest religii i studiowaniu Tory. Niezależnie od temperatury mężczyźni ubrani są w czarne płaszcze, głowy mają nakryte futrzanymi czapkami, kapeluszami bądź jarmułkami, spod których wystają charakterystyczne pejsy. Choć widok ten po jednym dniu pobytu w Jerozolimie staje się zwyczajnym, to jednak w tej dzielnicy klimat ten nabiera szczególnego znaczenia i jest spotęgowany.
Będąc w Jerozolimie koniecznie należy zwiedzić również Betlejem, miejsce narodzin Jezusa Chrystusa. Mimo że Betlejem oddalone jest o zaledwie 8 km na południe od Jerozolimy, to jednak znajduje się na terenie Palestyny, co wiąże się z koniecznością przekroczenia granicy. Mimo to warto podjąć wyzwanie i nie przejmować się różnym opiniami odradzającymi ten pomysł ze względów bezpieczeństwa.
Zapraszam na opis wszystkich najważniejszych miejsc w Jerozolimie i nie tylko:
Po kilku dniach intensywnych przeżyć przyszedł dzień powrotu, który wypadł nam w piątek, w dzień szabasu. W tym dniu po zmierzchu nie działa komunikacja w całym kraju, więc problem był z podjęciem decyzji, czy wracamy pociągiem wcześniej i spędzamy 10 godzin na lotnisku, czy też korzystamy z droższych arabskich szerutów i wracamy popołudniu. Już kilka dni wcześniej skłanialiśmy się do tej drugiej opcji, łapiąc kontakt z jednym z kierowców, z którym wstępnie umówiliśmy się na transport do odległego lotniska pod Tel Awiwem. Postanowiliśmy ostatecznie spędzić czas na zwiedzaniu miasta. Mimo gorszej aury udaliśmy się na Górę Syjon i do dzielnicy Żydowskiej.
Wspominam miło pewien epizod gdy w jednej z restauracji spotkaliśmy rodzinę polskiego pochodzenia. Radości nie było końca, gdy dowiedzieliśmy się, że ich rodzice wyemigrowali z Nowego Targu, a praktycznie każde z nas było i jest związane z tym miastem.
Na lotnisko dotarliśmy bez problemów. Odprawa też przebiegała spokojnie, mimo że tym razem zadano nam pytania związane głównie z tym, czy bagaże były cały czas przy nas, i czy ktoś pomagał w ich pakowaniu. Pytania były wskazywane na monitorach komputera w języku polskim, więc wszystkie informacje w internecie mówiące o pytaniach zadawanych na kartkach, czy też problemach z porozumieniem się można uznać za nieaktualne.
Rzeczywistość okazała się zgoła odmienna od malowanej w przekazach. Najwięcej czasu spędziliśmy na odprawie po przylocie na lotnisko w Modlinie. W kolejce staliśmy kilkadziesiąt minut, aby tylko pokazać paszporty… informację tę pozostawiam bez komentarza.
Jeśli ktoś z Was pragnie zwiedzić Jerozolimę, to namawiam bardzo. Ten wpis ma też temu służyć, aby udowodnić, że nie ma się czego obawiać i wszystkie negatywne informacje można schować do kieszeni. Warto podjąć ryzyko wyjazdu samodzielnego, bez tłoczenia się w autokarze i z przewodnikiem, który tylko popędza. Ta opcja nie jest korzystna dla kogoś, kto chce utrwalić klimat miasta na fotografii. Do tego bowiem potrzebny jest spokój i czas. Dodatkowo koszt wyjazdu jest znacznie niższy, ponieważ nie trzeba opłacać szeregu osób i instytucji mających jeden cel… zarobić na turystach.
Tutaj chciałbym podziękować nie tylko mojej dzielnej rodzince, ale szczególnie przyjaciołom, którzy okazali się świetnymi kompanami w podróży. Przy Nich mogłem naprawdę się wyluzować, wiedząc, że mogę też liczyć na ich doświadczenie i pomoc w razie pojawienia się problemów. Patrząc z punktu widzenia fotografa, dodatkową ich zaletą była chęć poszukiwania fajnych kadrów. Potrafili sami zaproponować szukanie ciekawych punktów widokowych i cierpliwie czekać aż aura na wykonanie zdjęcia będzie najbardziej korzystna. To wszystko sprawiło, że wyjazd był nadzwyczaj udany, a wywiezione wspomnienia pozostaną nie tylko na fotografiach ale też i w nas.