Wyprawa na Norkapp, którą odbyliśmy w 2011 roku sprawiła, że czuliśmy niedosyt. Zdążyliśmy bowiem zakosztować tej wolności, którą da się odczuć przemierzając skandynawskie bezkresy. To tam moim zdaniem są najlepsze warunki na karawaning ponieważ nocować można w dowolnym miejscu na dziko, jak i skorzystać z dostępnych cenowo, nieprzeludnionych kempingów. Wystarczy zapakować jedzenie na cały czas podróży i jedynie zainwestować w paliwo, które już od dawna nie odbiega od naszych cen krajowych. Zauważyliśmy, że im dłuższy pobyt, tym bardziej się opłaca, ponieważ średnia wydatków na dzień spada, a to jest rzadko spotykane w innych formach podróżowania.
Pomysł podróży dookoła Bałtyku zrodził się już dawno w naszych głowach, ale musiał dojrzeć. Wiedzieliśmy już, co nas czeka, bowiem większość trasy miała przebiegać podobnie jak w przypadku wyprawy na Nordkapp… przynajmniej do północnej części Zatoki Botnickiej, gdzie wjeżdża się do zaczarowanej krainy Laponii. Nie obawialiśmy się tego, co nas będzie czekać, chociaż przyznam, że nie pamiętam czy takie obawy mieliśmy nawet podczas planowania pierwszej wyprawy. Może ta mała dawka wariactwa, które w nas siedzi sprawiła, że czuliśmy tylko pozytywne emocje i głodni byliśmy wrażeń. Ekipa była ta sama: Sławek (możecie przeczytać o Nim na stronie) wraz ze swoją rodzinką: żoną Anią i córkami Basią i Izą (tym razem nie było z nami jego średniej córki Kasi) oraz ja z moją rodzinką, żona Izą i synami Wojtkiem i Krzyśkiem. Wiedzieliśmy, że jesteśmy już zaprawieni w boju i pewni tego, że lepiej sobie poradzimy w technicznych sprawach, związanych z obsługą przyczepowego taboru. Pod tym względem czułem większy komfort, w porównaniu z tym, kiedy jadąc na Nordkapp po raz pierwszy, podpinałem przyczepę do mojego auta i doświadczenie zdobywałem w miarę połykanych kilometrów.
Trasa, którą przemierzyliśmy, niewiele różni się od tej, którą zaplanowaliśmy. Postanowiliśmy ze względu na niepewną sytuację i konieczność zdobycia wiz zrezygnować z części rosyjskiego wybrzeża. Z polskiej części stopniowo rezygnowaliśmy, obawiając się, że zatłoczone plaże zniszczą nam obraz, który z sobą przywieziemy…,plaż dzikich i nieprzeludnionych. Ostatecznie życie pokazało swoje rogi i trzeba było, chcąc nie chcąc, wracać najkrótszą drogą…,ale nie wyprzedzajmy faktów.
Postanowiłem w podobny sposób zrelacjonować tę wyprawę jak było w przypadku Przylądka Północnego. Na mapie zaznaczone są najważniejsze punkty , które będę stopniowo opisywał jak i ciekawe miejsca pomiędzy nimi. Trzeba pamiętać, że do przejechania mieliśmy 8 tysięcy kilometrów w 22 dni, co i w tym przypadku sprawiło, że oprócz zwiedzania trzeba było mieć świadomość, że należy jechać dalej, ale to już wiedzieliśmy z poprzednich doświadczeń i na to byliśmy bardziej przygotowani.
1 – Kłajpeda, Mierzeja Kurońska – Litwa
2 – Przylądek Kolka – Łotwa
3 – Ryga – Łotwa
4 – Tallin – Estonia
5 – Narwa – Estonia
6 – Naantali – Archipelag Turku – Finlandia
7 – okolice Vaasa – Finlandia
8 – Tornio – kraina Laponii – Finlandia
9 – Wysokie Wybrzeże – Szwecja
10 – Sztokholm – Szwecja
11 – Olandia – Szwecja
12 – Kopenhaga – Dania