Będąc w Jerozolimie, koniecznie należy zwiedzić Betlejem, miejsce narodzin Jezusa Chrystusa. Mimo że Betlejem oddalone jest o zaledwie 8km na południe od Jerozolimy, to jednak znajduje się na terenie Palestyny, co wiąże się z koniecznością przekroczenia granicy. Mimo to warto podjąć wyzwanie i nie przejmować się różnym opiniami odradzającymi ten pomysł ze względów bezpieczeństwa.
Do Betlejem najlepiej dojechać autobusem nr 231 ze stanowiska 21 znajdującego się na dworcu autobusowym przy Bramie Damasceńskiej. Ponieważ zauważyłem większą liczbę dworców w tej okolicy, to chciałbym sprecyzować, że chodzi o dworzec blisko charakterystycznych palm, przy rondzie.
Koniecznie zachować trzeba bilety, ponieważ jest kontrola biletów przed granicą. Autobus dojeżdża do samego centrum Betlejem. Pamiętam nasze obawy jak w pewnym momencie nawigacja zaczęła wskazywać, że oddalamy się od Betlejem. Uspokoiła nas informacja mieszkanki Palestyny, że autobus za jakiś czas zawróci i uda się do miasta. Tak też się stało. Przy okazji wspomnę, że warto mieć na telefonie nawigację offline i co ważne, żeby miała opisy w języku angielskim, a nie w hebrajskim, z którego niewiele da się zrozumieć i to nie tylko z powodu konieczności czytania pisma od prawej do lewej.
Wysiadając na końcowym przystanku należy dojść do głównego skrzyżowania ze światłami i skręcić w lewo lekko pod górę. Do Bazyliki Narodzenia Pańskiego jest około 20 minut na piechotę. Trzeba iść cały czas prosto Children Street, omijając w połowie drogi kościół luterański.
Górny odcinek drogi prowadzi wśród straganów i sklepów. Warto poczuć i tu klimat miasta i wchłonąć każdy obraz, dźwięk i zapach.





Po kilkunastu minutach (pod warunkiem, że nie zatrzyma nas głód i chęć zakupów) wchodzi się na rozległy Plac Żłóbka (Manger Squere), na końcu którego stoi Bazylika Narodzenia Pańskiego (Church of Nativity).

Do wnętrza Bazyliki prowadzi wąskie i niskie przejście zwane Bramą Pokory (Door of Humility).
Zanim tam jednak doszliśmy, zamieniliśmy kilka słów z właścicielem jednej z kawiarni. Poinformował nas, że jeśli będzie kolejka do wejścia Bramą Pokory to kilkanaście metrów na lewo jest wejście do bazyliki franciszkańskiego kościoła Katarzyny Aleksandryjskiej i że stamtąd też można dojść do Groty Narodzenia.
Tak też zrobiliśmy. Sam kościół Katarzyny Aleksandryjskiej jest piękny i warto na chwilę w nim się zatrzymać. Z wnętrza tego kościoła co roku transmitowana jest pasterka.


Z kościoła jest bezpośrednie przejście do Bazyliki Narodzenia Pańskiego. Miejsca Groty Narodzenia szuka się po uformowanej kolejce wiernych.

Do Groty Narodzenia schodzi się wąskimi schodami. W przeciwieństwie do Grobu Pańskiego, gdzie pilnujący mnich wyznaczał czas przebywania w kaplicy, tutaj można było spędzić dłuższą chwilę pod warunkiem, że stanęło się z boku kaplicy tak aby nie przeszkadzać wiernym.

Czternastoramienna srebrna gwiazda wyznacza miejsce gdzie według wierzeń miał urodzić się Jezus Chrystus.


Trochę odwróciliśmy przyjęta tradycję i Bramą Pokory weszliśmy dopiero na końcu gdy zniknęły tłumy wycieczek.

Po wyjściu na Plac Żłóbka ponownie zaczepili nas taksówkarze. Zarówno tutaj, jak i po wyjściu z autobusu, wręcz natarczywie namawiają turystów na przejażdżkę po Palestynie. Ceny z czasem powoli spadają do kilkudziesięciu euro na kilkuosobową grupę, szczególnie gdy widzą, że turyści nie mają na to ochoty. Warto o tym pomyśleć, jeśli planuje się zwiedzić nie tylko Betlejem. Myśmy mieli wciąż w głowach przestrogi internautów, że jak się zwiedzi w Palestynie coś więcej niż Betlejem to można mieć problemy na odprawie lotniskowej. Dlatego tym razem udaliśmy się z powrotem na przystanek autobusu nr 231, aby wrócić do Jerozolimy. Mieliśmy w pamięci informację od kierowcy taksówkarza, że w tych dniach mogą być problemy na przejściu granicznym ze względu na zbliżające się uroczystości w Jad Waszem. Domyślaliśmy się, że kierowca specjalnie naciągał fakty, żeby dać do zrozumienia, że jak zwiedzić Betlejem to tylko z nim i tylko w tym momencie. Okazało się, że problemów żadnych nie było. Przyznam się, że mieliśmy wątpliwości co robić, gdy zatrzymał się autobus, ponieważ wyszli prawie wszyscy pasażerowie z wyjątkiem nas i dwóch osób. Stwierdziliśmy, że czekamy. Jak każą nam opuścić autobus, to wtedy wyjdziemy. Gdy weszło dwóch izraelskich żołnierzy zapytali nas o paszporty i wizy. Jak dowiedzieli się, że jesteśmy z Polski żołnierz klepnął mnie tylko po ramieniu i przeszedł do dalszej części autobusu, aby sprawdzić czy czegoś nie ukryto miedzy siedzeniami. Po wyjściu żołnierzy pasażerowie weszli ponownie do autobusu. Najwidoczniej byli to mieszkańcy Palestyny, którzy mają obowiązek wysiąść z pojazdu podczas kontroli. Warto wspomnieć, że jadąc autobusem do Betlejem, kontrola wojskowa jest tylko w drodze powrotnej.
Takim sposobem wróciliśmy do Jerozolimy szczęśliwi, że wszystkie nasze plany udało się zrealizować w 100%.
Na więcej fotografii zapraszam na stronę: