Kosowo pojawiło się na liście naszych podróżniczych planów z powodu Deravicy, najwyższego szczytu tego państwa, a wcześniej całej Jugosławii. Od dwóch lat realizowaliśmy bowiem plan zdobycia Korony Bałkanów i w 2019 roku przyszła kolej na Kosowo i Czarnogórę. Przyznam się, że Kosowo kojarzyło mi się z krajem, który jest niebezpieczny ze względu na niestabilną sytuacje polityczną. Stacjonujące tam wojska KFOR tylko utwierdzały mnie w tym przekonaniu. Dodatkowo znajomi również odradzali nam wyjazd, opowiadając różne historie, zasłyszane przeważnie z plotek. Nasze myśli koncentrowały się na celu podróży, czyli na Górach Przeklętych, które już samą nazwą napawają niepokojem, dodatkowo potęgowanym informacjami o tym, że część Gór Przeklętych po stronie Kosowa nie do końca jest rozminowana i wędrowanie górskimi ścieżkami jest niezwykle ryzykowne. W realizacji planu zdobycia Korony Bałkanów czynnie brała udział cała moja rodzinka, więc tym bardziej trzeba było zachować ostrożność. Jednak optymizm wziął górę. Zacząłem czytać artykuły o tym kraju, szczególnie te, które dawały dawkę pozytywnych wiadomości. Powoli uwierzyłem, że ten kraj nie musi mienić się wyłącznie w czarnych barwach. Wielokrotnie zauważałem, że negatywne informacje zawarte w Internecie, mają się nijak do rzeczywistości. Przyznam się Wam, że i tym razem było tak samo.